Hej, tam w karczmie za stołem
Siadł przy dzbanie Jan stary.
Otoczyli go kołem,
On tak mówił do wiary:
Ja mówiłem wam nieraz,
Że dziś zuchów już mało,
Wiara, bracia, źle teraz,
Dawniej lepiej bywało.
Za mych czasów to słynął
Kum Bartłomiej Głowacki:
Od Moskali on zginął, —
Oj, to Krakus był gracki!
Bo czy w karczmie, czy w domu,
Czy to taniec, wesele,
Nie dał bruździć nikomu,
Wszędzie sam był na czele.
Jak na wroga zwołali
Wiarę z naszych powiatów,
Myśmy bili Moskali
Bez pomocy magnatów.
Po szeregach jaśniały
Kierezyje, czapeczki,
Do każdego się śmiały
Kieby łanie, dzieweczki.
A Bartos nad wszystkimi
Jaśniał jak dąb wspaniały,
Bo w krakowskiej też ziemi
Nikt nie dorósł mu chwały!
Raz pamiętam z wieczora
W Racławicach stoimy, —
Wtem coś miga zza bora
I Moskali widzimy.
Jak Kościuszko ich zoczył,
Kazał bębnić na bitwę, —
Wtem Głowacki poskoczył,
A miał kosę, jak brzytwę.
Hań za borem armaty
Bronił oddział kozacki, —
„Poczekajcie, psubraty!”
Krzyknął Bartos Głowacki.
Jak wziął machać, wywijać, —
My też obces na wrogi, —
Dalej ranić, zabijać,
Aż Moskale het w nogi!
Het, przez pola, przepaście
Uciekali, jak wściekli, —
Myśmy armat dwanaście
Do Kościuszki przywlekli.
Jak się zeszli wodzowie,
Bartosa przywitali
I pili jego zdrowie
I serdecznie ściskali.
Ja mówiłem wam nieraz,
Że dziś zuchów jest mało, —
Wiara, bracia, źle teraz,
Dawniej lepiej bywało! —
Gdy to wyrzekł Jan stary,
Zapał w oczach mu błysnął,
Wspomniał sobie wiek jary,
Starą kosę uścisnął…
Młodzież kubki nalała,
Wychyliła je duszkiem, —
Oto zuchy! — Krzyczała —
Nasz Głowacki z Kościuszkiem!